Energetyczna fagocistka, znana aktorka recytująca poezję, zasłużony artysta z St. Petersburga odznaczony przez Władimira Putina, czterech księży śpiewających repertuar "musica sacra" i "musica profana"... Takie ciekawe osobowości towarzyszyły tegorocznemu, XXII Międzynarodowemu Festiwalowi Organowemu - Legnickim Wieczorom Organowym.
To festiwal, dzięki któremu stereotyp, że "muzyka organowa jest nudna", można włożyć wyłącznie między bajki! Bo kierujący nim prof. Andrzej Chorosiński - wybitny polski organista, dyrektor artystyczny - ma tak ciekawe pomysły, że zaintrygowana publiczność szczelnie wypełnia podczas festiwalowych koncertów legnicką Katedrę.
- Jeśli kiedyś uznam, że pomysły mi się wyczerpały, to podam się do dymisji - uśmiecha się profesor. I ma już gotowe, oczywiście odważne, plany na przyszłość.
Z prof. Andrzejem Chorosińskim rozmawia Edyta Golisz.
Przeprowadził Pan interesujące wyliczenie: przez 22 lata festiwalu odbyła się imponująca ilość - ponad 130 koncertów organowych i kameralnych!
- I choć to może wydawać się niewiarygodne, to w ciągu tych wszystkich lat nie było dwóch podobnych koncertów! Nikt nie może powiedzieć: "A ja ten program już słyszałem... np. siedemnaście lat temu". Bo żaden z koncertów nie był do siebie podobny. Oczywiście mogą powtarzać się pojedyncze utwory, bo klasyka repertuaru nakazuje organistom zagrać od czasu do czasu tę samą Toccatę, Preludium, fugę J.S. Bacha czy Sonatę F. Mendellsohna, ale przecież i tak każdy z organistów zagra ten sam utwór inaczej. Ta różnorodność i niepowtarzalność jest czymś tak niesamowitym, że stało się to źródłem... zainteresowania naukowców! Aktualnie powstaje praca doktorska, której treść obejmuje historię i opis legnickiego festiwalu organowego. To zainteresowanie naukowców spowodowane jest nie tylko tym, że tworzenie monografii ważnych wydarzeń artystycznych stało się ostatnio modne, ale przede wszystkim tym, że temat festiwalu jest naprawdę obszerny i ciekawy do zbadania.
A tegoroczną edycję jak Pan podsumuje?
- Gdyby zadała mi pani to pytanie w maju, przed pierwszym koncertem festiwalu, odpowiedziałbym dokładnie to samo, ponieważ podsumowanie jest zgodne z tym, co zostało założone. Otóż tegoroczna edycja kontynuowała ponad dwudziestoletnią tradycję Legnickich Wieczorów Organowych. Festiwalu o randze międzynarodowej, który ma na celu propagowanie muzyki organowej i kameralnej, przez stworzenie atrakcyjnej oferty programowej i zapraszanie wykonawców z "najwyższej półki". Wykonawców dosłownie z całego świata. Koncertowali w Legnicy artyści z przeróżnych zakątków globu - od Los Angeles po Tokio. W tym roku australijski chór kameralny Australian Chamber Choir, pod dyrekcją Douglasa Lawrence`a, przyleciał z dalekiej Australii specjalnie na dwa koncerty w Polsce. Jeden z nich był w Legnicy.
Organiści na świecie znają nasz festiwal?
- Poczytują zaproszenie do Legnicy jako nobilitację. Ze względu i na rangę festiwalu, i na niezwykłą atmosferę. Sam występuję często w wielkich, światowych metropoliach i uważam, że kilkumilionowe miasta mogą tylko pozazdrościć stutysięcznej Legnicy tak licznej i wspaniałej publiczności na koncertach organowych. Pukam teraz w "niemalowane drewno", aby nic się w tej kwestii nie zmieniło, bowiem z wyliczeń wynika, że publiczności wciąż nam przybywa.
Nieczęsto się też zdarza na innych renomowanych festiwalach, aby wykonawca koncertu czuł się nie tylko realizatorem umowy między nim a organizatorem koncertu, ale także naprawdę oczekiwanym gościem miasta. A artyści przybywający do Legnicy tak właśnie się czują.
I tu mój wielki ukłon i podziękowanie do Księdza Proboszcza, Gospodarza Katedry oraz w stronę dyrekcji Legnickiego Centrum Kultury, która mnóstwo wysiłku wkłada w to, aby pozyskiwać pieniądze na organizację festiwalu i utrzymać jego naprawdę wysoki, europejski poziom. Oraz tę niezwykłą atmosferę, którą tworzy pani Krystyna Kunecka z LCK, wspaniale dbająca o to, aby wykonawcy czuli się jak najbardziej komfortowo. I dzięki temu jest dobrze i wyjątkowo. Wykonawcy, którzy zachwyceniu wyjeżdżają z Legnicy często pytają, kiedy znów będą mogli tu wystąpić. Muszę jednak dyplomatycznie studzić ich "tęsknotę", że najwcześniej za kilka lat, bo tak długa jest kolejka oczekujących artystów.
Pana pomysły na koncerty organowe są niezwykłe. Kolejne edycje LWO będą nadal tak zaskakiwały?
- Powiem tak: jeśli kiedyś poczuję, że już mi się pomysły wyczerpały, to przekażę kierownictwo artystyczne godnemu następcy.
Ale to jeszcze zdecydowanie nie ten moment! Plan przyszłorocznego festiwalu mam już opracowany, ale mogę zdradzić tylko tyle, że będą działy się "rzeczy", które odbiorców muzyki organowej mile zaskoczą i - mam nadzieję - zachwycą.
Nie powiem jednak o co chodzi, bo to ma być niespodzianką. Poczekajmy więc do wiosny, do kolejnej edycji Legnickich Wieczorów Organowych, na które już teraz zapraszam.
fot: Wojciech Skulimowski lca.pl