Gwałtowna burza, która wieczorem 23 maja przeszła nad Legnicą, zerwała premierę plenerowego spektaklu. Drugie podejście do teatralnej premiery na dziedzińcu Zamku Piastowskiego zaplanowano na piątek 13 czerwca o godz. 20.30. Prognoza pogody na piątkowy wieczór jest optymistyczna.
Tym razem ma nie padać, zapowiadany jest też przyjemny wieczorny letni chłodek (17-18 stopni). Także dwie próby, które w piątek przed południem i po południu poprzedzą zamkową premierę, powinny odbyć się w bardzo przyjaznych warunkach lekkiego zachmurzenia, bez deszczu i upału, przy niemal komfortowej temperaturze 20-22 stopni.
Spektakl historyczno-muzyczny Roberta Urbańskiego "Człowiek na moście" w reżyserii Jacka Głomba inspirowany jest postacią zmarłego w 1975 roku Henryka Karlińskiego, dyrygenta i założyciela legnickiego chóru Madrygał i twórcy Ogólnopolskiego Turnieju Chórów "Legnica Cantat". Jest konsekwencją linii programowej legnickiego teatru, który - od wystawienia "Ballady o Zakaczawiu" (2000) - wpisuje miejscowych bohaterów, lokalne historie, mity i legendy w treść swoich sztandarowych produkcji, by przybliżyć je publiczności, ale też integrować ją i mobilizować społecznie.
Akcja sztuki zaczyna się na jednym z zamków średniowiecznej Francji. Skazany na banicję książęcy chórmistrz opuszcza dwór, ale - na skutek tajemniczego zawirowania w czasie - pojawia się kilkaset lat później w powojennej Legnicy, w której płonie jeszcze piastowski zamek podpalony przez czerwonoarmistów. Bohater nie zna swojej przeszłości, ale powoli skleja się z nowymi realiami, w jakich przyszło mu żyć.
- Opowiemy historię o arystokracie ducha, miłośniku francuskiego średniowiecza i renesansu, popularyzatorze muzycznego dorobku i dziejów Dolnego Śląska, ale przede wszystkim o barwnej i nieco tajemniczej postaci, której żyć i działać przyszło w przaśnych realiach peerelu. Dla Legnicy tamtych lat ta renesansowa postać była jak klejnot, jak barwny ptak, który cudem się miastu przytrafił - objaśnia autor scenariusza Robert Urbański.
Wszyscy, którzy znali Henryka Karlińskiego i widzieli przygotowania do premiery, zaskoczeni byli stylizacją, jakiej poddał się odtwórca głównej roli w przedstawieniu. - Aktor wygląda, porusza się, mówi, gestykuluje i pali papierosy jak on za swoich młodych lat - mówili.
- Mimo że jest to impresja artystyczna, a nie dokument, ani tym bardziej biografia, trzeba było bardzo uważać, by nikogo w tej opowieści nie skrzywdzić. Emocjonalnie bliska jest mi gwałtowność reakcji bohatera, jego wybuchowość oraz to, że emocji nie dusił w sobie. Postać, którą gram, to indywidualista, który zmaga się z otaczającą go nudą, masą, obojętnością i toczy swoją beznadziejną walkę z wiatrakami. Niestety, ciągle pali także papierosy, co jest dla mnie kłopotliwe - mówi Paweł Palcat, aktor odtwarzający główną postać opowiadanej historii.
Zrealizowany z rozmachem spektakl z udziałem całego zespołu aktorskiego, chórzystów, zespołu muzycznego, statystów, pojazdów i zwierząt to największa od lat produkcja legnickiego teatru wspierana finansowo i organizacyjnie przez Legnickie Centrum Kultury, któremu patronuje Henryk Karliński. I - jak dowiodło tego majowe doświadczenie - jego powodzenie jest całkowicie zależne od pogody. Jednak to nie jedyna trudność tej inscenizacji.
- Bardzo trudna była synchronizacja scen. Przecież razem to blisko pół setki wykonawców, a do tego: dwa konie, furmanka, dwa samochody (stara warszawa i wojskowy gazik), motocykl z koszem i rowery, a wszystko pod chmurką i na wybrukowanym zamkowym dziedzińcu z okazałą lipą na jego środku. Czerwona warszawa, która po raz pierwszy pojawiła się w "Złym" (1996), ma dla nas znaczenie symboliczne i sentymentalne. Osiemnaście lat temu po raz pierwszy sięgnęliśmy bowiem po miejskie legendy i wyszliśmy poza teatralną przestrzeń wybierając na miejsce teatralnej akcji budynek poniemieckiej fabryki amunicji - mówi reżyser spektaklu, od dwudziestu lat dyrektor legnickiego teatru, Jacek Głomb.
Po premierze spektakl grany będzie także 14, 20 i 21 czerwca o godz. 20.30. Bilet 30 zł (ulgowy 20 zł).
autor: G.Żurawiński