- To spotkanie ludzi, którzy tworzą tożsamość naszego regionu - powiedział Grzegorz Szczepaniak, dyrektor Legnickiego Centrum Kultury, podczas II Legnickiego Festiwalu Kultur "Kto siedzi na miedzi(-y)".
Legniczanie, którzy tłumnie przybyli na dziedziniec Akademii Rycerskiej, mogli poznać kulturę, dorobek artystyczny, rzemiosło i kulinaria repatriantów z Kresów Wschodnich (Ukraina i Wileńszczyzna), reemigrantów z Bukowiny Rumuńskiej, Bośni - Hercegowiny oraz mniejszości narodowych i etnicznych: Łemków, Ukraińców, Niemców, Żydów, Romów.
- To bardzo potrzebny festiwal. Zbliża mieszkańców naszego regionu, reprezentujących różne kultury i narodowości - mówił Jürgen Gretschel, Niemiec, który urodził się w Legnicy w czasie wojny i nigdy stąd nie wyjechał. I dodał: - Po prostu jestem i czuję się legniczaninem, bez względu na pochodzenie. A żeby było jeszcza bardziej międzykulturowo dodam, że moja żona pochodzi z Białorusi.
Na legnicki festiwal przyjechał m.in. chór Heimatmelodie z Drezna, reprezentujący Związek Wypędzonych ze Śląska.
- Urodziliśmy się na ziemiach, które obecnie należą do Polski. Stąd musieliśmy wyjechać, ale w Niemczech też nie byliśmy mile widziani. Za czasów NRD nie mogliśmy głośno mówić skąd pochodzimy - wspomina Helga Philipp, jedna z artystek chóru.
- Wielu z nas, tu obecnych, przechodziło trudne chwile. Musieliśmy zostawić swoje ojczyny, osiedlić się na obcych nam ziemiach. Ale nigdy nie zapomnieliśmy o naszej tożsamości. Na szczęście dzisiaj wszyscy mogą głośno mówić o tym, kim są i skąd pochodzą. A nie zawsze tak było - mówiła pani Anna, repatriantka z Kresów Wschodnich, ze smakiem pałaszując zupę paprykową serwowaną przez repatriantów z Bośni.
- Ten festiwal jest bardzo ważny, ponieważ pomaga uchronić to, co ważne, przed zapomnieniem - zgodnie mówili artyści z polskiego zespołu Podgrodzianki.
Jednak wspomnienia trudnych dziejów nie zdominowały festiwalu - przeciwnie! Było radośnie, miło, przyjaźnie. Zabawa trwała i na scenie, i... pod sceną.
Niestety, nie wszystko, co złe, można zapisać już wyłącznie na kartach historii... Przedstawiciele Ukrainy przynieśli ze sobą transparent, z dramatycznym apelem o zaprzestanie inwazji na ich ojczyznę.
Projekt "Kto siedzi na miedzi (-y)" rozpoczął się w Legnicy rok temu. W jego ramach realizowane są przedsięwzięcia (festiwal, wydawnictwa, spotkania itp.), mające na celu wzajemne poznanie się ludzi wielu kultur, którzy po 45 roku osiedlili się na tych ziemiach. Od lat bowiem wspólnie tu żyjemy, a tak naprawdę niewiele o sobie nawzajem wiemy. Projekt ma to zmienić. Jest unikatowy w skali kraju. I już przynosi efekty.
- Po książkę, którą wydaliśmy pod tym samym tytułem, opisującą przedstawicieli różnych kultur i narodowości mieszkających w naszym regionie, przychodzą do mnie i panie sprzątające, i piszą z prośbą o jej wysyłkę profesorowie z wyższych uczelni. To znaczy, że wydawnictwo bardzo zainteresowało ludzi! Co więcej, okazuje się, że dzięki książce czytelnicy poznają nie tylko kulturę swoich sąsiadów, ale też dowiadują się wiele o sobie samych i swoim pochodzeniu - mówi Jerzy Starzyński, Łemko, pomysłodawca projektu.
I zapowiada, że już trwają przygotowania do kolejnych wydawnictw. Bo wzajemne poznanie się ludzi powoduje, że znikają między nimi uprzedzenia i stereotypy, a rodzi się przyjaźń i pokój - tak w dzisiejszych czasach cenne i potrzebne.
fot: Paulina Pacura (lca.pl)