Zespół Pieśni i Tańca "Legnica" przebywa na "2017 Yilan International Children′s Folklore & Folkgame Festival" na Tajwanie. Młodzi artyści przywykli już do różnicy czasu i panujących tu upałów. - Na scenie jest jednak bardzo ciężko, bo po dwóch, trzech minutach w naszych kostiumach człowiek jest już bardzo zmęczony a zatańczyć trzeba półgodzinne programy - przyznaje Darek Koniecko. Mimo to Tajwańczycy nie szczędzą im braw, bo też jest za co ich oklaskiwać.
Wszystkie dni mają bardzo napięty program. Po śniadaniu są próby i przygotowanie kostiumów. Potem obiad i wyjazd z akademika. Dalej koncert, powrót na kolację i przygotowania do następnego dnia. Tradycją stało się już wieczorne oglądanie występów, które są filmowane. Młodzież jest wobec siebie bardzo krytyczna a ponieważ błędy się oczywiście zdarzają to od razu jest ich omówienie a często kończy się na minipróbach w celu ich skorygowania. Sporo pracy mają też zespołowi muzycy. - Kiedy jest tylko jakaś chwila ktoś do mnie przychodzi i prosi, żebyśmy popróbowali śpiew - mówi Witold Klocek, który gra na akordeonie.
Na szczęście organizatorzy zapewniają atrakcje i choć na chwilę można się oderwać od pracy. Była już wizyta w parku wodnym i centrum handlowym pełnym lokalnych towarów, dla mieszkańców Europy bardzo egzotycznych. Opiekunki zespołu, nazywane przez członków ekipy "Dorotkami", już zapowiedziały kolejną wycieczkę, tym razem na plażę.
Okazuje się jednak, że nie samym folklorem człowiek żyje. Tancerze zespołu to ludzie z pasjami i to nie tylko tanecznymi. Od trzech lat w ZPiT "Legnica" tańczy i śpiewa Maja Górska. We wrześniu pójdzie do trzeciej klasy gimnazjum a już ma na koncie… dwie napisane przez siebie książki. Jedną z nich wydało krakowskie wydawnictwo "Skrzat".
- To jest taka fantastyczna opowieść o winnicy - mówi Maja Górska. - Jechałam z rodzicami do Włoch, więc postanowiłam poczytać o tym kraju. Po powrocie wpadłam na pomysł, żeby napisać książkę. Rodzina z Nowego Jorku, czyli wielkiego miasta, dostaje w spadku winnicę we Włoszech. Przyjeżdżają tu, ale trafiają do małego miasta, na prowincję. To wspaniałe, średniowieczne miasteczko, taki ówczesny Manhattan. Dla nich to jednak trochę jak zesłanie. Nudzą się zwłaszcza dzieci, dopóki nie trafiają do winnicy. Bo to nie jest zwykła winnica, tylko magiczna. Taki jest zresztą tytuł książki: "Magiczna winnica". Mieszkają tam elfy i wiele innych fantastycznych stworów - opowiada Maja.
Powstała już kontynuacja tej opowieści. Młoda autorka liczy, że również uda się ją wydać. Teraz myśli jednak nad historią, która będzie się rozgrywać na Tajwanie. - Początkowo miała być ona zupełną fantazją - mówi Maja Górska. - Może jednak wyjdzie to zupełnie inna opowieść - uśmiecha się.
O pisaniu książek marzyła od najmłodszych lat. - W pierwszej klasie podstawówki mieliśmy takie zadanie, żeby zrobić książeczkę - wspomina Maja. - Robiąc ją pomyślałam, że fajnie byłoby kiedyś stworzyć prawdziwą książkę. Pisałam już w trzeciej klasie, no ale można sobie wyobrazić co to było za pisanie - śmieje się.
Zanim trafiła do zespołu próbowała swoich sił w balecie, "Złotych dzieciach" i w tańcu towarzyskim. - Potem mama znalazła ogłoszenie o naborze do "Legnicy", zgłosiłam się i już zostałam - mówi Maja. - Dzięki temu m.in. pojechałam w taką wspaniałą podróż. Na Tajwanie pierwsze dwa dni były trudne, ale teraz wszystko jest już świetnie. Co mnie tu najbardziej zaskakuje? Chyba wózki, w których wozi się tu czasami psy. Na razie mamy masę pracy, więc nie ma czasu na przyglądanie się temu krajowi. Może w drugiej części pobytu będzie na to więcej czasu - kończy Maja.
Przed zespołem nowe wyzwania i to… kulinarne. Organizatorzy festiwalu dbają, by młodzi artyści z całego świata poznawali kulturę innych krajów. Dlatego m.in. organizują dni kuchni poszczególnych narodów. Zatem przed legnicką ekipą wizyta w kuchni. Do obrania jest osiem kilogramów ziemniaków i do ugotowania jajka na sto porcji żurku. Wkrótce opowiemy jak wyszło i czy smakowało.
Grzegorz Szczepaniak, Shangwu, region Yilan, Tajwan.