Artyści z Meksyku (fot) jechali do Legnicy... pięć dni i pięć nocy, Rosjanie zamieszkali w jednym hotelu z Amerykanami, a Indonezyjczykom poniedziałkowe ochłodzenie tak dało się we znaki, jak nam styczniowe mrozy. Międzynarodowy Festiwal Folklorystyczny „Świat pod Kyczerą” zbliża się do półmetka.
Wczoraj 350 artystów, z najróżniejszych zakątków globu, prezentowało swój folklor i kulturę Legniczanom. Występy obejrzało ok. 5 tysięcy osób.
Kto nie widział, niech żałuje! To był prawdziwy „przekrój świata”. Występowali artyści z Meksyku, Indonezji, Kolumbii, Tajwanu, Iraku, USA, Serbii, Rosji - Osetii, Słowacji i Polski.
Tył sceny stanowiła podwyższona pierzeja Rynku - ta ze schodami. Takiego widoku, jaki tam był, próżno szukać gdzie indziej - ucharakteryzowani na dzikie plemię tancerze z Indonezji przechadzali się obok ubranych w tradycyjne, wielkie kapelusze Meksykańczyków. Były śliczne tancerki z Tajwanu obok Kolumbijczyków, Amerykanie obok Irańczyków. To bowiem festiwal, który przełamuje stereotypy i łączy narody - bez względu na kolor skóry, wyznanie, kulturę.
- Jadłem takie wasze pyszne danie, z ziemniakami w środku. Pyszne! – gładził się po brzuchu Luis Felipe Ubaldo Martell Leon z meksykańskiego zespołu Veracruz 2000.
- Pierogi? – chcieliśmy się upewnić.
– Tak, pierogi! Bardzo dobre! Jestem w Polsce pierwszy raz i jest naprawdę wspaniale – uśmiecha się Luis.
Najwyraźniej odespał już, podobnie jak reszta zespołu, wielodniową podróż do Polski. Meksykańczycy najpierw jechali prawie dobę autokarem w rodzinnym kraju na lotnisko. Samolotem dolecieli do Mediolanu. Jednak nie udało im się wcześniej zabukować biletów z Włoch do Polski, więc utknęli na lotnisku w Mediolanie. Legnickie Centrum Kultury postanowiło wysłać po nich autokar. Formalności załatwiano w tempie bardziej niż błyskawicznym, jednak podróż w sumie i tak zajęła Meksykańczykom 5 dni i nocy.
– Myśleliśmy, że gdy wreszcie wsiądą do autokaru to pozasypiają jak zabici. A oni wsiedli i... zaczęli grać, śpiewać, tańczyć. I tak przez niemal całą podróż do Polski! - śmieje się Grzegorz Szczepaniak, dyrektor Legnickiego Centrum Kultury.
Nieco krócej, bo niespełna dobę, podróżowali do naszego kraju Kolumbijczycy. Dobrze, że w ogóle dotarli. Jerzy Starzyński, Łemko, organizator festiwalu, starał się bowiem o przyjazd tej grupy przez 3 lata!
Wreszcie się udało. Jednak kolumbijski rząd nie zgodził się, aby do Polski wyjechał cały zespół. Zgodził się na podróż zaledwie kilku artystów.
– Miało być nas 25 osób, jest niespełna połowa - mówi Fredy Platicon Olaya, dyrektor Fundacion Cultural Juventud Portena z Kolumbii. - Ale cieszymy się, że chociaż tylu mogło nas przyjechać. Bardzo dziękujemy za pomoc Ambasadzie Polskiej w Kolumbii i panu Jerzemu Starzyńskiemu, bo bez nich pewnie w ogóle nas by tu nie było. Reprezentujemy folklor Wybrzeża Pacyfiku. Wczoraj występowaliśmy w legnickim Domu Pomocy Społecznej. To było dla nas ogromne przeżycie i wzruszenie kiedy widzieliśmy, jak ci starsi, schorowani ludzie bawili się z nami, jak im się podobało. W Polsce najbardziej ujmuje mnie wielka życzliwość, spontaniczność i gościnność ludzi – opowiada Fredy.
Podobne odczucia mają Indonezyjczycy. – I podobają nam się jeszcze wasze... rośliny. Kwiaty na klombach, drzewa. I w Polsce bywa naprawdę zimno – uśmiecha się Dewi Husna z Indonezji. Dzień wcześniej Indonezyjczycy tak zmarzli, że nawet zakupy przestały ich interesować. Biegli do hotelu się ogrzać, choć na dworze było ok 15 stopni ciepła. – Natomiast cały ten festiwal jest dla nas ogromnym przeżyciem. Możemy poznawać ludzi z całego świata, uczestniczyć w takim wielkim przedsięwzięciu. To wspaniałe! – dodaje Dewi.
Szczególną uwagę widzów zwraca zespół z Rosji – Północnej Osetii. W pełnym temperamentu występie artyści używają bowiem noży. Z tego zresztą powodu ci artyści występują wyłącznie na scenach, które mają drewniane podłogi. Ze względów bezpieczeństwa. – Taniec z nożami nie jest naszym wymysłem. Wynika z naszej tradycji – tłumaczy Stanisław Kozaev z Osetii, który 16 lat temu założył zespół Deti Gor. – W czasach naszych przodków w Osetii dominowały wojny i polowania. Noże i szable były nieodzownym elementem życia. To przeszło do tańca, który ma pokazywać swoisty wyścig mężczyzn: który jest lepszy, silniejszy, sprawniejszy. Ponieważ w dawnych czasach nasi mężczyźni nie mieli prawa podchodzić do nieznajomych kobiet, bo ich bracia mogli za to nawet zamordować, tylko w tańcu mogli pokazać kobiecie swoje mocne strony. Kobiet nie wolno było też dotykać. Dlatego dzisiaj, zwróćcie Państwo uwagę, nasi tancerze, gdy tańczą z partnerkami, mają rękawy koszuli opuszczone poniżej dłoni. To taki symbol tego, że kobiety nie wolno było tknąć. Dziś Osetia jest cywilizowanym krajem, ale nasz folklor opowiada historię kraju - mówi Stanisław.
Ciekawy zespół przyleciał na festiwal także z San Francisco w USA. To zespół polonijny, nazywa się Łowiczanie, co nie zmienia faktu, że część artystów jest Amerykanami, a dyrektorka zespołu jest z... Chorwacji - Ale mam polską duszę - uśmiecha się Mary Kay Stuvland, szefowa zespołu. W zespole działają m.in. Majka Suroż i jej dwie, dorosłe już córki: Basia i Gosia. Pani Majka urodziła się w Polsce, w Myszkowie. Za ocean wyjechała ćwierć wieku temu. Jej córki urodziły się już w USA, ale rodzina bardzo pilnuje polskich tradycji: Basia i Gosia świetnie mówią po polsku, chodziły do polskiej szkoły, występują w polonijnym zespole. A ponieważ zespół ma tylko polski repertuar, a drewna do lasu się nie wozi, specjalnie na festiwal Świat pod Kyczerą Łowiczanie przygotowali „coś amerykańskiego”, czyli pochodzący z samego serca USA taniec charleston.
Wtorek był ostatnim festiwalowym dniem na Dolnym Śląsku. Od czwartku artyści będą występować w Małopolsce i na Słowacji.
fot. Krzysztof Lewandowski, lca.pl
|