Zakończył się Międzynarodowy Festiwal Folklorystyczny „Świat pod Kyczerą”.
– To była wyjątkowa, wspaniała edycja festiwalu – mówi Jerzy Starzyński, Łemko, pomysłodawca i organizator festiwalu (fot). I wymienia: – Rekordowa ilość krajów, z których przyjechały zespoły, rekordowa ilość koncertów i publiczności: szacujemy, że 37 koncertów, w tym aż 9 galowych, obejrzało w sumie ponad 30 tysięcy osób! – mówi Starzyński.
Przez ostatni tydzień trzystu artystów z Meksyku, Indonezji, Kolumbii, Tajwanu, Iraku, USA, Serbii, Rosji - Osetii, Słowacji i Polski występowało w Małopolsce i na Słowacji ( na Dolnym Śląsku festiwal odbywał się do ubiegłego wtorku).
– To były niezwykłe chwile. Np. w Małopolsce miejscowi gospodarze udostępniali zespołom swoje kuchnie, artyści z całego świata gotowali swoje lokalne potrawy. Potem je sprzedawali, a dochód z tej sprzedaży został przeznaczony na renowację jednej z miejscowych cerkwi. Dokładnie na renowację ikonostasu, czyli ściany z ikon, która oddziela wiernych od ołtarza – opowiada Starzyński. I dodaje:
– Atmosfera była tak rodzinna i wspaniała, że zespoły z całego świata wykonywały swoje animacje nawet na prywatnych podwórzach u gospodarzy – dodaje.
Wyjątkową chwilą było - zorganizowane po raz drugi w piętnastoletniej historii festiwalu - nabożeństwo ekumeniczne, podczas którego artyści różnych wyznań modlili się wspólnie o pokój na świecie.
W ubiegłym roku takie nabożeństwo odbyło się w legnickiej Katedrze, w tym roku w cerkwi greckokatolickiej p.w. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Krynicy-Zdroju.
– Przed ołtarzem stanęli wspólnie m.in. buddyści z Tajwanu , prawosławni Serbowie, muzułmanie z Iraku, grekokatolicy i rzymokatolicy. Po nabożeństwie artyści prezentowali swoje religijne pieśni. Trudno powiedzieć słowami o emocjach, które towarzyszyły temu niezwykłemu nabożeństwu. Gdy Kolumbijczycy wyszli z bębnami, czy gdy Amerykanie zaczęli śpiewać, a zespół z Tajwanu, zupełnie spontanicznie, zaczął śpiewającym Amerykanom przygrywać, to było naprawdę niesamowite! Odczuwało się wielką wspólnotę tak wielu narodów, bez względu na kolor skóry, kulturę, religię. A ludzi w cerkwi było tylu, że śmialiśmy się, iż księdzu Komunii Świętej zabrakło! Cerkiew po prostu pękała w szwach - opowiada Jerzy Starzyński.
Takie zgromadzenie przedstawicieli najróżniejszych narodów i kultur, jak podczas tego niezwykłego festiwalu, siłą rzeczy powoduje różne ciekawe wydarzenia – raz śmieszne, raz wzruszające, innym razem wręcz wagi państwowej, jak wtedy, kiedy kilka lat temu kilku artystów z Togo i Sierra Leone tak zakochało się w Polsce, że postanowiło nie wracać do ojczyzny i uciekło, narażając Jerzego Starzyńskiego na nieliche kłopoty.
W tym roku do anegdot zapewne przejdą Meksykanie, którzy jechali na polski festiwal przez... pięć dni i pięć nocy. Amerykanie i Rosjanie, którzy w przyjaznej atmosferze zamieszkali w Legnicy w jednym hotelu. Oraz... woda. A właściwie jej brak.
Otóż w jednym z hoteli w Małopolsce, w którym mieszkali wszyscy artyści festiwalu, zabrakło w piątek po południu wody. Hotel, mający własną hydrofornię, po raz pierwszy miał pełne obłożenie. Jego szefowie nie przewidzieli, że hotelowa hydrofornia nie wytrzyma wizyty kilkuset gości naraz. Kiedy wszyscy artyści wrócili po koncertach i zaczęli korzystać z łazienek i toalet, dość szybko zabrakło wody.
- To był najtrudniejszy moment festiwalu. Choć powód może wydawać się błahy, to jednak okazał się naprawdę poważny – mówi Jerzy Starzyński.
Zmęczeni artyści nie tylko nie mogli wziąć prysznica, ale nie działały także spłuczki. Sytuacja zrobiła się na tyle poważna, że organizatorzy rozważali przekwaterowanie kilkuset artystów w inne miejsce. Jednak dyrekcja hotelu stanęła na wysokości zadania i w dość ekspresowym tempie załatwiła tymczasowe podłączenie hotelu do miejskiego wodociągu. Problem został zażegnany.
Przez ostatnie dwa dni artyści z całego świata rozjeżdżali się do swoich krajów. Pełni wrażeń i dobrych wspomnień z Polski. – Wszyscy mówią, że chcą tu wrócić – uśmiecha się Starzyński.
Po raz kolejny przekonał się, że warto dążyć do reazlizacji marzeń. Taki festiwal, który będzie jednoczył narody i przełamie stereotypy, Jerzy Starzyński wymarzył sobie w czasach, kiedy w Polsce lepiej było ukrywać swoją tożsamość. Gdy nastała demokracja, przystapił do działania. I osiągnął na rzecz jednoczenia narodów o wiele więcej, niż sobie kiedyś nawet mógł wymarzć.
Kolejna edycja tego niezwykłego festiwalu odbędzie się za rok.
fot: Krzysztof Lewandowski, lca.pl
|