Spotykamy ich tuż po ostatnim koncercie w hotelowym holu. On – powiedzmy, Alfie – wysoki z bujną czupryną sterczących na wszystkie strony siwiejących włosów. Ona... Niech ma na imię Doxy. Dlaczego Doxy? Chyba nietrudno się domyślić. Zresztą nieważne. Uwagę zwracają jej kręcone, farbowane na rudo włosy, a urody dodaje wymawiane dźwięcznie „r”. Nadstawiamy ucha, żeby złowić pierwsze, wypowiadane na gorąco opinie; mamy przecież napisać coś o legnickim Jazz Day, a nic nie przychodzi nam do głowy...
ALFIE
Jakie wrażenia?
DOXY
Nie byłabym sobą, gdybym trochę nie marudziła.
ALFIE
O co znów chodzi? Pewnie podpadł ci akustyk?
DOXY
Nawet nie. Chociaż sekcja rytmiczna pierwszego zespołu brzmiała za głośno, a instrument klawiszowy zbyt wątło. Chodzi mi bardziej o poziom występu muzyków z Bolesławca. W grze perkusisty i basisty brakowało lekkości, drive'u, dynamicznych niuansów. Sekcja zamiast napędzać zespół, stąpała ciężko, drepcząc w miejscu – wbijała słuchacza w ziemię. Najlepiej z całego towarzystwa wypadł saksofonista, ale i jemu brakowało inwencji, a może wsparcia – kolejne utwory gasły, zanim zdążyły rozbłysnąć. Ceramic Jazz Band wyraźnie odstawał od reszty wykonawców.
ALFIE
Zgoda, na ogół nie wychodzili poza szkolny poziom, będę jednak ich bronił. Po pierwsze w takim Bolesławcu mają zespół, który usiłuje grać jazz, a w Legnicy – co? Po drugie przypomnieli dość rzadko grywaną, a znakomitą kompozycję Golsona „Killer Joe”, czym sprawili mi wielką przyjemność.
DOXY
Repertuar przypominał listę przebojów: „Summertime”, „Song for My Father” i parę innych. Nie uważasz, że żeby grać standardy, czy originals, trzeba umieć wnieść do nich nową jakość? Nie wystarczy chwytliwy temat. „Take Five” doczekał się kilku wersji, nie gorszych od oryginalnej, jak chociażby tej Ala Jarreau z koncertowej płyty „Look to the Rainbow”. Po co tworzyć jeszcze jedną, która z oczywistych względów im nie dorównuje?
ALFIE
Chyba jesteś zbyt surowa. Mam nadzieję, że w ocenie New Bone będziemy bardziej zgodni. Świetny zespół. Moją uwagę zwrócił perkusista, Maciej Fortuna.
DOXY
Cała sekcja rytmiczna, z żywiołowym Joachimem Menclem na czele, była wyborna.
ALFIE
Nie wiem, czy to specyfika gry na żywo, ale odniosłem wrażenie, że kwintet brzmi nowocześniej niż dawniej, chociaż nie zrywa z inspiracją hard bopem.
DOXY
Krakowianie ogrywali kompozycje przygotowane na nową płytę. Rzeczywiście zabrzmiały świeżo („Straight and Swingly”, „Sting”, jeśli dobrze dosłyszałam). Szczególnie podobała mi się ballada wykonana na skrzydłówce. Po występie zapytałam Tomasza Kudyka o tytuł. Zaraz...
ALFIE
Zapomniałaś zapamiętać...
DOXY
Właśnie. Nie mam głowy do tytułów.
ALFIE
A co powiesz o Beacie Przybytek? Podobała ci się?
DOXY
Początek nie zapowiadał happy endu. W otwierającym występ „When I Fall in Love” wokalistka miała nawet jakieś problemy z oddechem, co gorsza, nie potrafiła stworzyć nastroju, zwłaszcza w balladach. Jej interpretacje przypominały wysprzątany, lśniący czystością pokoik – nic oprócz czystości nie było w stanie przyciągnąć mojej uwagi. Przełom nastąpił, kiedy zaśpiewała utwór tandemu Przybora-Wasowski „Piosenka jest dobra na wszystko”. Dowcipny tekst został podany prosto (należy się pochwała za dykcję), ale z wdziękiem. Potem było już tylko lepiej.
ALFIE
Śpiewała... ładnie.
DOXY
„Ładnie”? „Come Rain or Come Shine”, w którym popisywała się scatem, czy „Dance with Me” z repertuaru B.B. Kinga miały odpowiedni feeling. Blues zdecydowanie pasuje do lekko zachrypniętego głosu i temperamentu tej wokalistki. Kończący występ „Don't Mean a Thing” nie pozostawił wątpliwości, że wszystko swingowało jak należy. Na pewno niemała w tym zasługa stylowego akompaniamentu Doroty Zaziąbło.
ALFIE
To wielkie wyzwanie dla wokalistki, wystąpić z towarzyszeniem samego fortepianu. Nie można się ukryć za plecami innych muzyków.
DOXY
To prawda, nie zdarza się to często. Nawet tak wybitna wokalistka jak Ella nagrała tylko jedną płytę w duecie z pianistą.
ALFIE
A gwóźdź programu?
DOXY
Muniak? Mistrzów się nie ocenia. Piękny ton. Mówi półgłosem, ale wie, co mówi.
ALFIE
I znów wybijający się bębniarz – Arek Skolik.
DOXY
Tak, może nawet było go za dużo. Kiedy solo grał pianista, Kuba Płużek, słyszałam przede wszystkim... perkusję. Proporcje dźwięku były czasem ciut zachwiane. Również ton saksofonu Janusza Muniaka można było docenić najbardziej w tych wyjątkowych momentach, gdy grał przez chwilę sam. Mogłabym słuchać jego gry solo przez cały wieczór, gdyby porwał się na coś takiego, i z pewnością nie brakowałoby mi ani fortepianu, ani całej reszty.
ALFIE
Nie czepiałbym się takich drobiazgów. Odczuwałem wielką przyjemność obcując z dobrą muzyką. Zauważyłaś? Nowy duch wstąpił w Janusza Muniaka, kiedy w Monkowskim temacie „In Walked Bud” dołączył Marcin Ślusarczyk na alcie.
DOXY
Duch...
Rudowłosa, już w płaszczu, nie przestaje mówić, ale słów nie można rozróżnić, ostatecznie nie są przeznaczone dla naszych uszu. Przy wyjściu oboje wybuchają śmiechem, widać, są w wyśmienitych humorach. Na pewno nie żałują, że spędzili ten wieczór we troje: ona, on i jazz. My także wychodzimy zadowoleni, bo zupełnie nieoczekiwanie mamy gotową relację. Wystarczy dodać coś o znakomicie reagującej publiczności, może o stroju wokalistki kojarzącym się z modą panującą w złotej epoce Billie i Elli... A może nic już nie trzeba dodawać, może wystarczy zostawić tak, jak jest...
|