Facet, którego znają wszyscy chodzący w Legnicy na rockowe koncerty. Szanowany przez środowisko muzyczne za organizację koncertów, wspieranie debiutantów i rozpieszczanie muzyków dobrym jedzeniem. Paweł Jurczyk, bo o nim mowa, od ponad 20 lat z pasją udowadnia światu, że ekstremalne rockowe dźwięki są tak samo ważne jak awangarda kina, teatru czy literatury.
Animator sceny rockowej - Paweł Jurczyk - na co dzień jest pracownikiem Legnickiego Centrum Kultury im. H. Karlińskiego. Wcześniej pracował w Centrum Sztuki – Teatr Dramatyczny i angażował się w koncertowe życie dawnego Wojewódzkiego Domu Kultury przy dawnej ul. Leńskiego. W latach 80-tych wielbiciel magnetofonowych kaset demo z ręcznie robionymi okładkami – wtedy często jedynej formy dystrybucji muzyki na polskiej niezależnej scenie. Na przełomie lat 80/90. współtwórca rubryki „Ploty, grzmoty i odloty” w tygodniku społecznym … Konkrety. Twórca cyklu imprez „strefa de”, w ramach której zorganizował dla nas już ponad 100 koncertów.
Co sądzisz o dzisiejszej legnickiej scenie rockowej? Jest u nas coś ciekawego?
– Z tego co się orientuję, to gra jakieś kilkanaście zespołów, a może nawet więcej. Ciągle ze swoimi projektami grają weterani jak np. „Stachu” (Zielony Groszek) czy „Jafo” (obecnie T.R.O.V.), nie odpuszcza Anastasis czy Coward Pride. Po latach rozpadł się Amokh. Pojawiają się młodzi ludzie ze swoimi projektami jak np. Alterexit, Złoty Strzał, Radiation i inni. Ludzie, którzy już kiedyś grali w legnickich projektach zakładają nowe, np. aTakiRock. Czyli taka normalna rockowa rzeczywistość. Być może już wkrótce poza lokalność wybije się Cabaret Grey, choćby nawet na scenie gotyckiej.
Na czym według Ciebie powinno polegac wspieranie lokalnych zespołów?
– Podstawowe dwie rzeczy, to stworzenie warunków do odbywania regularnych, w dobrych warunkach prób oraz możliwość zaprezentowania się przed publicznością – czyli koncerty. Pomoc w promocji też jest jak najbardziej wskazana.
Czy ekstremalne odmiany rocka to forma sztuki? Często z pobłażaniem nazywa się takie granie "szarpidrutami".
– Dzisiaj już raczej nikt nie powinien mieć tego typu wątpliwości. Może się to komuś podobać lub nie, podobnie jak np. jazz, wystawy, teatr, literatura, film, itd. Niektórzy muzycy rockowi to faktycznie wirtuozi swoich instrumentów. Choć akurat w rocku można zrobić sztukę na bazie trzech akordów.
Pomagasz lokalnym wykonawcom od wielu lat. Skąd pomysł na cykl koncertowy "srefa de..." i co ta nazwa oznacza?
– W pewnym sensie koncerty te organizujemy jako kontynuacja takich działań sprzed lat, za którymi stali np. Krzysztof Mokanek, Marek Szpyra, Ewa Milewska, Jacek Stacewicz. Koncerty „strefa de…” miały prezentować niezależnych, alternatywnych wykonawców z całej Polski oraz lokalnych wykonawców – z Legnicy i terenu Zagłebia Miedziowego. Przyświecać im miała zasada rodem ze sceny hardcore/punk – żadnych podziałów na gwiazdy i tego typu zawracanie głowy. Wszyscy wykonawcy traktowani są na równi, czyli mają taką samą moc na „przodach”, te same światła (chociaż w nieistniejącej już sali lustrzanej Akademii Rycerskiej światła miały tylko dwa kolory), jakiś kąt dla siebie na koncercie, coś do picia i jedzenia. Tylko jak zwykle nierówności czasami wychodzą przy wypłacaniu honorariów, ale to bardziej złożony temat. „strefa de…” może być odczytywana dowolnie np. jako strefa: dehumanizacji, dewaluacji, dekomunizacji czy destrukcji.
"Szczyty Kultury" to nominacja dla Ciebie za wieloletnie wspieranie rockowej sceny. Czy takie plebiscyty są dla Ciebie ważne?
– Jeśli jest to zauważenie cyklu koncertów „strefa de…” i może pomóc w rozwoju tej działalności, to można zaryzykować.
Czy Legnica jest dobrym miastem dla rozwoju młodych rockowych kapel?
– Na obecną chwilę sytuacja jest wyjątkowo zła. My, LCK nie mamy możliwości stworzenia miejsc na próby dla zespołów. Muzycy odchodzą z kwitkiem, choć za to mogą w Akademii Rycerskiej wziąć rozwód, wymienić blachy do auta czy pobrać swój akt zgonu. LCK nie posiada także własnej sali na koncerty. Owszem, jest remont. Tylko przerażające jest to, że inwestor – Urząd Miasta w Legnicy w ramach remontu nie przewiduje już sali na koncerty klubowe, choćby w miejscu sali lustrzanej, w której odbyła się zdecydowana większa część imprez „strefa de…” z udziałem dziesiątek kapela z kraju i zagranicy oraz tysiącami uczestników.
Najbardziej wpływowy muzyk/zespół w rockowej historii Legnicy to...
– Było trochę kapel, które w różny sposób odcisnęło swoje piętno w historii legnickiego rocka. Np. Esqarial, Speedy Gonzales, Maria Nefeli, Strefa Destrukcji, Nocne Boogie, Sertyżur, Corrode, Dział Zbytu, Ofiary A. (choć oni właściwie pochodzili z Miłkowic) i wiele innych.
Najważniejszy zespół w historii rocka to...
– Chuck Berry
wój pierwszy ważny koncert na którym byłeśto....
– Lady Pank w Ognisku.
Płyta którą kupiłeś ostatnio...
– We Are Idols „Powerless” – druga płyta grupy z Wrocławia (grali w Legnicy przed Dezerterem w Spiżarni). Punki połączyły hardcore z Entombed i Motorhead. Polecam.
|