Justynie Steczkowskiej sukienka rozpruła się tuż przed występem. Na szczęście pani garderobiana z legnickiego Zespołu Pieśni i Tańca „Legnica” błyskawicznie zaszyła pęknięcie. Za to Renacie Przemyk tren od sukienki zaplątał się na scenie. Krzysztof Kiljański spalił z nerwów dużo papierosów, a Dorota Wellman głośno marzyła o tym, aby legnicki koncert mógł odbyć się na Placu Defilad w Warszawie.
To zakulisowe plotki z koncertu Legnica Cantat Super Songs. Bo to, co działo się na scenie, Legniczanie mogli zobaczyć i usłyszeć sami. Były łzy wielkiego wzruszenia, salwy radości, wielominutowe owacje na stojąco. Jedno nie ulega wątpliwości: tegoroczny koncert, towarzyszący Ogólnopolskiemu Turniejowei Chórów Legnica Cantat, w którym znani artyści zaśpiewali znane przeboje bez muzyki, tylko z towarzyszeniem chórów, był tak piękny i pełen emocji, że opisać tego nie sposób. – Choć koncert zakończył się grubo po godz. 22, zamiast pójść do domu, usiedliśmy na ławce i rozmawialiśmy o nim do później nocy. Nie mogliśmy ochłonąć – usłyszeliśmy od grupy Legniczan.
Pierwszy na scenę wyszedł Maciej Miecznikowski. Prywatnie bardzo sympatyczny, na scenie okazał się nie tylko profesjonalnym wokalistą, ale i wielkim showmanem. Tak wciągnął do wspólnej zabawy publiczność, że głośno śpiewała razem z nim - szczególnie przebój „Ta dziewczyna”. A prawdziwy wiwat wywołał w wykonaniu Miecznikowskiego przebój „Sex Bomb” Toma Jonesa, tym bardziej, że prowadząca koncert (razem z Marcinem Prokopem) Dorota Wellman zaznaczyła, że piosenka jest... o niej.
Po Miecznikowskim wystąpiła Justyna Steczkowska, która przyznała, że po przyjeździe do Legnicy poszła na cmentarz, aby zapalić znicz na grobie Rosjanki, której niespełniona miłość stała się natchnieniem dla twórców filmu „Mała Moskwa”. Artystka nie ukrywała, że film wywołał u niej prawdziwe łzy wzruszenia. A swoje emocje przeniosła na scenę. I pokazała, jak niesamowity ma głos. Publiczność bardzo długo nagradzała artystkę brawami.
Po Justynie Steczkowskiej zaśpiewała Renata Przemyk. Zdaniem wielu widzów, najmocniejszy z i tak wielkich punktów piątkowego koncertu. Widzowie nie mogli powstrzymać emocji, gdy artystka zaśpiewała „Kochaną”, która wykonuje „w oryginale” z Kasią Nosowską, „Szał niebieskich ciał” Kory czy wielki przebój „Because The Night” Patti Smith. Renata Przemyk zdradziła nam, że bardzo obawiała się zaśpiewania tej ostatniej piosenki, ponieważ na co dzień nie śpiewa po angielsku i specjalnie do legnickiego koncertu nauczyła się tekstu. Wyszło wspaniale. Artystka na poważnie rozważa wciągnięcie tej piosenki do swojego, koncertowego repertuaru. Owacje dla niej długo nie milkły. – Renata, po prostu padam na kolana – powiedział do artystki za kulisami Krzysztof Kiljański. Ten artysta, o głosie, od którego paniom miękną kolana, wykonał m.in. przebój „Hello” Lionela Richie i piosenkę Marka Grechuty „Będziesz moją panią”, którą zadedykował organizatorem koncertu, czyli Legnickiemu Centrum Kultury. – Mam nadzieje, że wkrótce będzie o was głośno, bo co zrobiliście, jest naprawdę niesamowite – powiedział.
Ostatnią gwiazdą była Kayah. Pięknie wyglądająca, z wpiętymi we włosy różowymi kwiatami, które – jak przyznała – kupiła przed koncertem w legnickiej Galerii Piastów, wykonała m.in. swoje wielkie przeboje „Testosteron” i „Twoja dłoń”. Koncert zakończyła brawurowym wykonaniem przeboju Anny Jantar „Nic nie może przecież wiecznie trwać”. Publiczność oszalała.
A Kayah była bardzo zadowolona z tego, że na scenie było... ciepło. Bowiem dzień wcześniej, gdy przyjechała na próbę, ubrana w sandałki i letnie spodnie, strasznie zmarzła. Przeprowadziła próbę dygocząc z zimna, mimo pożyczonej od kolegów z ekipy ciepłej kurtki. W dniu koncertu więc, pracownicy LCK, od bladego świtu wzięli się za poszukiwania specjalnej nagrzewnicy na scenę. Znalezione aż w Lesznie urządzenie udało się na czas przywieźć i zainstalować – dzięki temu artyści i chóry nie narzekali na zimno.
Artystom towarzyszyły chóry: Octava z Krakowa, 6 na 6 z Rybnika i Pro Forma z Olsztyna (laureat Grand Prix tegorocznej Legnicy Cantat 40). Gwiazdom towarzyszył też człowiek, bez którego koncert nie byłby taki sam – beatboxer, czyli ktoś, kto głosem naśladuje różne instrumenty, głównie perkusyjne. Nazywa się Jakub Żmijowski, ale znany jest jako „Zgas”. Jest mistrzem Polski w beatboxie, występował m.in. z samym Bobbym McFerrin`em i z wielkim Manu Chao. Rola Zgasa w piątkowym koncercie była nieoceniona. Dzięki niemu, piosenki wykonywane przez artystów bez instrumentów muzycznych, miały prawdziwy, mocny rytm. Docenili to wszyscy artyści, nie szczędząc Zgasowi dobrych słów. Krzysztof Kiljański nazwał go nawet „niecodzienną sekcją rytmiczną”. Sam Zgas, choć wybitny, jest przesympatycznym chłopakiem, pochodzącym z okolic Głogowa. – Nigdy nie brałem udziału w przedsięwzięciu, gdzie byłoby tyle gwiazd naraz – przyznał. Jednak nie ma wątpliwości, że Zgas sam okazał się w piątek naprawdę nietuzinkową i świetną gwiazdą.
Artyści biorący udział w koncercie Legnica Cantat Super Songs już zapowiedzieli, że bardzo chcą wydać płytę z przedsięwzięcia. I nie szczędzili słów uznania dla niezwykłego pomysłu i naprawdę profesjonalnego poziomu organizacji imprezy. Byli także pełni szacunku dla publiczności koncertu, która – jak wielokrotnie podkreślali - zachowywała się wspaniale. (EGO)
|