Za nami XV Międzynarodowy Festiwal Folklorystyczny „Świat pod Kyczerą”. Artyści rozjeżdżają się już do domów, na różne krańce świata. Gościliśmy zespoły m.in. z Tanzanii, Tajwanu (fot), Indii, Ukrainy, Gruzji, Czech i oczywiście z Polski. Poziom koncertów był wysoki, zespoły bardzo ciekawe. Dodatkowo Meksykanie uczyli Legniczan sztuki stepowania, mogliśmy także poznać tajniki m.in. pisania łemkowskich i huculskich pisanek.
Bo najważniejsze w tym niezwykłym festiwalu jest to, że możemy poznawać ludzi z najbardziej egzotycznych rejonów świata, ich kulturę, zwyczaje. To przełamuje bariery, uczy tolerancji.
A i sami artyści, bez względu na kolor skóry, pochodzenie, religię, występowali na jednej scenie, a po koncertach spędzali wspólnie czas, poznając się nawzajem. Nawiązywali przyjaźnie ponad wszystkimi podziałami, bo ten festiwal jak mało co jednoczy narody.
- Byłem świadkiem zabawnej, a jednocześnie bardzo wzruszającej sytuacji, kiedy Czech z Ukraińcem rozmawiali… po polsku, bo tak było im najłatwiej się dogadać - uśmiecha się Grzegorz Szczepaniak, dyrektor Legnickiego Centrum Kultury.
W tym międzynarodowym tyglu kulturowym nie obeszło się oczywiście, jak co roku, bez zabawnych sytuacji. W największe osłupienie, a potem wybuch radości, wprawiła wszystkich kolizja autokaru z…bębnami, należącymi do zespołu Maduma z Tanzanii.
Bębenki stały sobie tuż za jednym z autokarów, w nasłonecznionym miejscu i nagrzewały się - ponoć właśnie to zapewnia im najlepsze brzmienie.
W tym czasie do autobusu wsiedli artyści z Ukrainy. Kierowca zaczął wykonywać manewr cofania. Bębnów nie widział - nie było możliwości dojrzenia ich we wstecznych lusterkach. I autobus najechał na jeden z bębenków. Przerażeni świadkowie zdarzenia zaczęli pokazywać kierowcy, żeby się zatrzymał. I gdy autokar już stał okazało się, że bęben wyszedł z opresji bez szwanku, natomiast autokar ma... wgniecioną karoserię! Do dziś nie udało się ustalić, z czego sympatyczni Afrykańczycy wykonali swoje bębny… Nikt też dokładnie nie wie, o czym śpiewały czarnoskóre kobiety z Tanzanii, ale istnieje duże podejrzenie, że… zaklinały deszcz.
- Bowiem gdy tylko zaczynały występować, nadciągały czarne, deszczowe chmury - śmieje się Grzegorz Szczepaniak.
fot: Wojciech Obremski, lca.pl
|