logo BIP logo Satyrykonu link do strony
link do strony Legnickiej Akademii Filmowej Logo Legnicy Cantat
O Nas     Kalendarium     Działalność     Zajęcia     Przetwarzanie danych osobowych
baner

Zamiast I love, jest I LAF


Letnia Akademia Filmowa doczekała się książki o sobie. I to jakiej! Choć to z założenia pewnego rodzaju monografia, wcale nie jest nadęta. Wręcz przeciwnie. Mnóstwo w niej zabawnych anegdot, ciekawostek, intrygujących opowieści, wspomnień i zdjęć. To także jedyne w Polsce wydawnictwo, które zawiera zebrane w jednym miejscu wywiady z najlepszymi twórcami animacji. „Niech nikogo nie zmyli lekki ton, żartobliwy, anegdotyczny. W rzeczywistości to niezmiernie interesujące i rzetelne sprawozdanie z tego odważnego eksperymentu, jakim jest Letnia Akademia Filmowa” - mówi o wydawnictwie Andrzej Kołodyński, znany krytyk filmowy, redaktor naczelny miesięcznika Kino. Zapraszamy Państwa w najbliższy piątek, o godz. 18.00, do restauracji Ratuszowa w Legnicy, gdzie odbędzie się oficjalna promocja książki „I LAF animowany świat”. A z jej autorką, Edytą Golisz, rozmawia Lilla Sadowska.

Napisała Pani we wstępie do książki, że początki jej pisania to była „robota dla wariata”. Dlaczego?
- Gdy wiele miesięcy temu Legnickie Centrum Kultury zwróciło się do mnie z pytaniem, czy nie podjęłabym się napisania wydawnictwa podsumowującego 19 lat Letniej Akademii Filmowej, ucieszyłam się wręcz euforycznie. Nie tylko dlatego, że to było to ciekawe wyzwanie. Także dlatego, że wreszcie miałam szansę wziąć się za książkę, którą... skończę. W moim komputerze jest przynajmniej pięć rozpoczętych książek, których jakoś nigdy nie skończyłam pisać. A umowa z kimś to nie umowa z samą sobą – wiedziałam, że tym razem będę musiała rozpoczęte dzieło zakończyć (śmiech). Ochoczo wzięłam się do pracy, ale już po jakichś dwóch tygodniach... wpadłam w histerię. Letniej Akademii Filmowej nikt bowiem wcześniej nie dokumentował – w znaczeniu układania po kolei wydarzeń z kolejnych edycji warsztatów. A ja miałam za zadanie opisanie każdego z dziewiętnastu lat po kolei! Jak to zrobić, kiedy mam ledwie garstkę informacji?! Ludzie, owszem, pamiętają, że coś było, ale kiedy? Tego już dokładnie nie pamiętają. Przeszukiwanie bibliotecznych archiwów też nie natchnęło mnie optymizmem. „To nie może się udać” - pomyślałam, przestraszona. I poszłam do Marcina Andrzejewskiego, zastępcy dyrektora LCK. Powiedziałam mu o swoich wątpliwościach. Popatrzył na mnie ze zrozumieniem i - zanim ugryzł się w język - powiedział: „Tak myślałem, że to będzie robota dla wariata...” Tak mnie tym szczerym „komplementem” rozśmieszył, że moje obawy „wzięły i zniknęły”.

Skąd więc wzięła Pani to, co potrzebne było do napisania książki?
-Spędzałam długie wieczory, nieraz przechodzące w głęboką noc, z panem Julianem Zawiszą, twórcą Letniej Akademii Filmowej. Siedzieliśmy sobie w Akademii Rycerskiej, popijaliśmy herbatę, a pan Julian opowiadał, opowiadał... Wyobraźnia zaczynała mi podpowiadać klimat, zapach historii warsztatów. Miałam już w głowie o wiele jaśniej. Opowieści pana Juliana zaczęłam dopasowywać do odnalezionych w bibliotecznych archiwach artykułów o LAF. I rozmów z innymi ludźmi, którzy wiedzieli coś o przeszłości warsztatów. Ciągle jednak brakowało mi tego „czegoś”, co nada dziełu prędkości, mocy. Zaczęłam rozmawiać z filmowcami - wykładowcami LAF. To genialni twórcy, uznani nie tylko w Europie, ale - niejednokrotnie - na świecie. Nie znamy ich jednak tak dobrze, jak filmowców zajmujących się filmami fabularnymi, ponieważ ci od animacji nie zostali wciągnięci przez współczesny świat w tzw. szołbiznes. Nie zdobią okładek gazet, nie są bohaterami artykułów w kolorowej prasie. Może dlatego pozostali ogromnie życzliwymi, zupełnie nie „nadętymi” ludźmi? Rozmowy z nimi, prędzej czy później, kończyły się chichotaniem. Te ich opowieści, anegdoty... Już miałam to „coś”! Już wiedziałam, że wszystko będzie można powiedzieć o tej książce, ale raczej nie to, że jest nudna. Starałam się pisać ją tak, aby docierała do wyobraźni ludzi bez względu na to, czy są górnikami, lekarzami, gospodyniami domowymi czy uczniami. Żeby każdy, kto weźmie ją do ręki, zaczął myśleć o animacji trochę inaczej, niż wcześniej. Żeby ją zrozumiał i polubił. Z dotychczasowych recenzji i opinii o wydawnictwie wynika, że to się chyba udało.

A były ciekawe anegdoty podczas pracy nad książką?
- Pewnie! Ja zawsze opowiadam tę o panu Erneście Bryllu, ponieważ ona najlepiej pokazuje, jak życzliwymi ludźmi są twórcy animacji. Otóż córka pana Ernesta Brylla - znanego poety, pisarza, dziennikarza i dyplomaty - Magda Bryll, jest dziś uznanym animatorem. Pracowała nawet przy oskarowym „Piotrusiu i Wilku”. A zaczynała swoją przygodę w filmem animowanym, jako nastolatka, właśnie na warsztatach w Legnicy. Pomyślałam, że byłoby super, żeby pan Ernest Bryll także „wystąpił” w naszym wydawnictwie. Tylko jak go znaleźć? Jestem dziennikarzem, więc zabrałam się do żmudnej roboty. Godzinę później miałam gotową listę miejsc, w których ktoś mógł mi pomóc dotrzeć do pana Ernesta – to były różne telewizje, firmy producenckie itp. Przy braku szczęścia zapowiadał się jakiś tydzień dzwonienia po całej Polsce... Przypomniało mi się jednak, że pani Magda Bryll zaczęła przed laty przyjeżdżać do Legnicy razem z wnuczką pana Witolda Giersza, jednego z najwybitniejszych twórców polskiej animacji. Numer telefonu do pana Giersza miałam. Pomyślałam więc, że jak do niego zadzwonię, wyjaśnię o co mi chodzi i poproszę o numer do wnuczki, to może wnuczka mi da numer do pani Magdy, a pani Magda do swojego taty... Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Pan Witold Giersz cierpliwie wysłuchał tej mojej zawikłanej „piramidy”, po czym odparł ze stoickim spokojem:- Ma pani coś do pisania? Daję numer do Ernesta do domu... I, kolokwialnie rzecz ujmując, szczęka mi opadła (śmiech). Jakby tego było mało, Ernest Bryll okazał się tak rozmowny, że wystarczyłoby mi materiału na ze trzy rozdziały!

Czy ma Pani jakieś przesłanie dla Czytelników, żeby zachęcić ich do sięgnięcia po to wydawnictwo?
- Pozwolę sobie zacytować wspomnianego już pana Witolda Giersza, który powiedział: „Aby coś polubić, trzeba to najpierw poznać”. Myślę, że dzięki książce można troszkę poznać animację i jej piękne strony. A o tym, jak wartościowe jest to, czym zajmuje się Letnia Akademia Filmowa, mówi w wydawnictwie mądry psycholog. Zachęcam rodziców, żeby zainteresowali swoje dzieci tymi niezwykłymi warsztatami, podczas których „rysunki zaczynają żyć”. A nastolatków, żeby przeznaczyli za rok czy dwa część wakacji, aby nauczyć się czegoś ciekawego, kreatywnego. Tym bardziej, że od tego roku Letniej Akademii Filmowej towarzyszą warsztaty robienia filmów w 3D. A Państwa zapraszam w piątek, na godz. 18.00 do Ratuszowej. Będzie można otrzymać książkę, porozmawiać o niej. A ja chciałabym na koniec jeszcze podkreślić, że wydawnictwo ma piękną szatę graficzną, która jest zasługą Wojtka Benicewicza.



Źródło: lca.pl   2012-08-22


 

   Dzieje się





logotyp Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
reklama Galerii Piastów
logotyp sieci hoteli Qubus
logo LPWIK
logotyp radio taxi Wicar
LOGO COLEGIUM WITELONA
logotyp KGHM
logotyp MPK Legnica
logo ZAIKS-u
logotyp Footbal Academy
logotyp Strefy Aktywności Gospodarczej w Legnicy, link.


 
                 


© Legnickie Centrum Kultury 2003-2024   tel. 76 723-37-00   e-mail: lck@lck.art.pl, Deklaracja dostępnosci